Podczas Konferencji z pozytywnym przesłaniem miałem przyjemność uczestniczyć w panelu dyskusyjnym „Kształcenie tłumaczy przyszłości”. Poniżej moje uwagi na ten temat.

Jakie cechy powinien mieć tłumacz przyszłości?

Tłumacz przyszłości powinien patrzeć w przyszłość 😊 Powinien walczyć ze skostniałymi przekonaniami na temat zawodu i wychodzić naprzeciw nowym możliwościom. Rozwój technologii tłumaczeniowych wymaga od nas coraz częściej szybkiego nabywania i ciągłego rozwijania umiejętności czysto technicznych. Efektywne wykorzystanie dostępnych narzędzi i nieustanne szukanie możliwości optymalizacji staną się istotnym czynnikiem, pozwalającym zachować życiowy balans. Ważna będzie też zdolność do błyskawicznego reagowania na zmiany. Otwartość na współpracę pozwoli łączyć się w zespoły zapewniające klientowi kompleksową obsługę, przy jednoczesnym zachowaniu własnych specjalizacji. Warto też, by podnosił swoje kwalifikacje zawodowe. I nie chodzi tu jedynie o stałą naukę języka i bycie z nim w stałym kontakcie nie tylko podczas tłumaczeń, ale przede wszystkim o szkolenia dot. innych umiejętności, które mogą wspierać nasz zawodowy rozwój (dot. marketingu, budowania relacji z klientem, strategii reklamowych, rozwiązywania sytuacji konfliktowych itp.) Kluczem jest tu uznanie, że jednak potrzebujemy rozwoju, a nie osiadanie na laurach.

Czy tłumacz „dzisiejszy” jest w stanie stać się tłumaczem przyszłości? Czego mu potrzeba?

Dzisiejszemu tłumaczowi potrzeba wyjścia poza własną „bańkę”, w której wydaje się być niezwykle kompetentny i potrzebny. Nie może się zniechęcać i zrażać nowościami, rozwojem branży, koniecznością uczenia się czy stosowania nowych narzędzi, czy oferowania nowego rodzaju usług (nawet jeśli nową usługą jest zanoszenie przesyłek zamiast na pocztę – do punktu DPD). Powinien mieć otwarty umysł i cały czas się kształcić. Warto by był otwarty na wyzwania, sprawdzał, które z nich byłby w stanie podjąć. Dużo w tym wszystkim warto mieć pokory, zgody na to, że nie wiemy wszystkiego, nie zawsze wszystko idealnie nam wychodzi, że nie jesteśmy wszystkowiedzącym guru, nad którego bezmiarem kompetencji można tylko pochylić czoła. Wiele osób zna języki obce na wysokim poziomie, choć oczywiście nie każdy decyduje się przekuć to w zawód i pracę i dobrze byłoby być świadomym, że sama znajomość języka nie daje nam supermocy. Dziś tłumacz jest często postrzegany jako dostawca (często jednorazowych) usług, podobnie jak kurier czy osoba dowożąca jedzenie i oczekuje się, że będą to usługi dostosowane do potrzeb rynku i klienta a to podejście będzie w przyszłości coraz silniejsze, na co wpływ ma również rosnąca konkurencja, zarówno ze strony innych tłumaczy, jak i technologii. Dlatego trzeba inwestować w jakość świadczonych usług oraz ich dopasowanie do oczekiwań rynkowych.

Czy tłumacz w ogóle będzie w przyszłości potrzebny?

Mimo niezwykle szybkiego rozwoju technologii tłumaczenia maszynowego, który powoduje, że coraz częściej stawiane jest pytanie na temat przyszłości naszego zawodu, wydaje mi się, że jeszcze długo sztuczna inteligencja nie będzie w stanie zastąpić wrażliwości i intuicji człowieczego umysłu. I oczywiście – wiele tekstów, które dziś mozolnie wstukujemy w klawiatury, zniknie z rynku, pojawią się jednak inne. Ludzkość jest coraz bardziej mobilna, częściej przemieszczamy się między różnymi krajami, co sprawia, że popyt na tłumaczenia nie maleje. Pewnie zmieni się nieco rodzaj naszych usług, więcej będzie postedycji tłumaczeń maszynowych, zwłaszcza kiedy będzie on już na naprawdę wysokim poziomie, ale… przed pandemią też nikt nie przewidywał rozwoju tłumaczeń zdalnych, z początku tłumacze ustni bardzo nieufnie podchodzili do tego tematu, a teraz wielu z nas ma takie tłumaczenia w swoim portfolio.

Maszyny a tłumacz.

Jesteśmy świadkami pewnej rewolucji w tłumaczeniach i wciąż mam wrażenie, że próbujemy ją zanegować i cofać rzekę kijem. Zamykamy oczy na nowe, myśląc, że rewolucja też nas nie zobaczy. Stąd np. burzliwe dyskusje i kąśliwe uwagi dotyczące zleceń postedycji tłumaczeń maszynowych, czy oburzenie „prawdziwych” tłumaczy na koleżanki i kolegów, którzy wykorzystują w swojej pracy silniki do tłumaczenia maszynowego. Jak uczy historia, podczas każdej rewolucji technologicznej jest duża grupa osób, które próbują ją negować, czy wręcz walczyć z „nowym’. Ale czy to właściwa droga? Zmiany nastąpią, czy ich chcemy czy nie chcemy. A ostatecznie wygra ten, kto będzie w stanie popłynąć na fali dzięki uważnemu obserwowaniu nowych trendów i krytycznemu, ale pozytywnemu podejściu do zmieniającego się świata. Czy ktoś z nas jeszcze tłumaczy, posiłkując się jedynie klasycznym słownikiem językowym, kiedy w zasięgu ręki mamy szeroki wybór słowników internetowych oraz bogactwo odniesień do kontekstu tłumaczonych fraz?

W jaki sposób należałoby kształcić tłumaczy przyszłości?

Klasyczne kształcenie filologiczne z podbudową z zakresu literatury, historii pozwala wprawdzie wykształcić bardzo wszechstronnego specjalistę, ale z punktu widzenia dzisiejszych potrzeb wydaje się mocno przestarzałe. Patrząc na przekrój tematów, z jakimi spotyka się tłumacz (zarówno pisemny, jak i ustny) w realnym życiu, bardziej potrzebna okazuje się umiejętność korzystania ze źródeł i zdolność do samodzielnego zdobywania informacji i ich weryfikacji niż wiedza ogólna.

Moim zdaniem w procesie kształcenia najbardziej brakuje umiejętności niezwiązanych bezpośrednio z samym procesem tłumaczenia. Podczas prowadzonych przeze mnie szkoleń z dużym zaskoczeniem obserwuję, jak niewiele tłumacze wiedzą na temat prowadzenia swojego biznesu i spieniężania swoich umiejętności (i nie mówię tu tylko o obsłudze klienta czy marketingu, ale też o świadomości istnienia różnego rodzaju narzędzi i umiejętności efektywnego korzystania z nich).

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *